prace o przeciwieństwach i wszystkim co pomiędzy
Terry śpiewa:
Płyń, płyń, płyń swoją łodzią,
Łagodnie w dół strumienia.
Wesoło, wesoło, wesoło, wesoło,
Życie to tylko sen.
Herman mówi:
Biegun 1
W pewnym sensie podobają mi się systemy heremtyczne. Rzeczy są wciąż takie same, przewidywalne; to zapewnia bezpieczeństwo. Ziemia to system zamknięty, albo ruch.
Tak samo matematyka. Z tym że ruch jest najlepszy, bo do niczego się nie odnosi, tylko nieskończenie trwa. Sam w sobie. To niemal czyste poruszanie się, bez kształtu.
Czasem patrzę na ruch i rodzi się we mnie idea głębszego znaczenia życia. To się staje w taki wlaśnie sposób (nie inny).
Biegun 2
Te systemy to również kłamstwo: udawanie, że jest jak jest, choć mogłoby być zupełnie inaczej. W Anglii, na przykład, jest ruch lewostronny. To mi się nie podoba.
Nie znaczy to, że nie lubię Anglików. Nie podoba mi się po prostu idea hermetycznych systemów, bo dowodzi ona, że nie da się zmienić rzeczy. Nigdy nie będę aniołem, jednak gdybym się nim stał, nie zostałbym już demonem. Dezinterpretując cytat niezbyt znanego Matthew Barneya, uważam, że najlepszym protestem przeciwko hermetycznym systemom jest stworzenie takiego, w którym wsadza się głowę we własną dupę. Czego nigdy nie udało mi się dokonać.
O kartografii i rysunkach
...przecież to w sufit patrzy się zawsze!
W sufit!
Relację o tym można znaleźć w wielu książkach. Że bohater jest znudzony.
Albo chory. Albo zakochany cierpi i popada w apatię. Ma w każdym razie mnóstwo czasu na pozornie bezmyślne chodzenie wzrokiem po suficie i odnajdywanie na nim geograficznych różności, bo przecież ta biała płaszczyzna, po dokładnym przestudiowaniu zaczyna przemieniać się, zaczyna być mapą. Zazwyczaj spotkać można zdanie "patrzył i odkrywał nowe lądy, zarysy nieznanych kontynentów, rzek albo dolin".
Tak jest przecież - sufit to mapa jakieś innej krainy. Czy malarze pokojowi, te istoty w poplamionych ubraniach, palące papierosy i popijający często a dużo zdają sobie sprawę z tego, co robią? Że są stwórcami jakiejś Nowej Ziemi? Chodzą na drabinach, wychylają się niebezpiecznie, machają pędzlami i przeklinają... Czy i w ten sposób powstała nasza Ziemia? Afryka? Ameryka? Europa? Może.
I naraz pewien Holender ten porządek zakwestionował, przenosząc mapę z sufitu na ścianę. Przedtem oświetlił ją mocnym światłem tak, aby wywołało całą lawinę mniejszych i większych cieni, wyostrzyło nierówności. Ściana z płaskiej, zrobiła się nagle trójwymiarowa! Pełna wzniesień o różnej wysokości, kropek i kresek, zadrapań, gipsowych wybrzuszeń. A każde z nich - i tak dobrze widoczne - zaznaczył strzałką, jakby chciał powiedzieć "tu", albo "i tu". Strzałek było całe mnóstwo, sugerowały obecność miejsc ważnych i wartych odwiedzenia. Tak z bliska, jak z daleka - bezludnych, białych, bez śladu cywilizacji.
Drugi Holender - wiem, na pewno nie myślał o mapie naściennej, w swój własny sposób namalował jakąś część owej cywilizacji. Raczej dziecinną. Jak wyjętą z rysunkowych filmów. Namalował samotną lampkę na długim sznurze kołysząca się wraz ze swoimi cieniem. Nieporadną postać i wszystko inne również nieporadne i kto wie - dziecinne, dla dzieci, smutnych. Kilkanaście samotnych szkiców, które być może zostaną obrazami?
Maciej Cholewiński
Malowanie obrazu wymaga świadomości nieograniczonego czasu. Malując rozpoznaję rzeczy, których istnienia tylko domyślam się, a których nazwać nie potrafię. Należą do strefy nienazywalnej. Ostatnie obrazy są prawie niewidzialne, prawie niezauważalne, szare lub białe wnikają w obszar, w którym istnieją.
Aleksandra Gieraga
Od lutego 2001 roku planowany jest cykl spotkań artystów pod nazwą Continuum 2001. Mają one podtrzymać ciągłość artystycznych kontaktów rozpoczętych podczas VII edycji Konstrukcji w Procesie w Polsce oraz letniej rezydencji artystycznej ORESTE we Włoszech. W projekcie tym ma wziąć udział około 50 artystów z krajów Europy Zachodniej oraz Polski.
Obecna akcja przygotowana w Muzeum Książki Artystycznej w Łodzi jest już drugą częścią z planowanej serii warsztatów i spotkań twórczych zorganizowanych w ramach Continuum 2001.
Jej pomysłodawcą jest Jarek Misiewicz, który zaprosił do współpracy artystów prezentujących różne formy aktywności i pracujących na ogół indywidualnie. W tej akcji zaproponował im wspólne działanie o niejednoznacznej klasyfikacji, w której intymność i prywatność doznań każdego
z uczestników musi harmonijnie zabrzmieć z manifestacjami pozostałych.
Artystom nie chodzi tu o jakąś formę protestu czy afirmacji – politycznej, religijnej lub społecznej. Ta muzyczno-plastyczna akcja nie przewiduje też jakiejkolwiek kontroli nad całością, jako że efekt końcowy w takich działaniach jest mniej istotny niż sam akt twórczy. Wymaga ona dużego skupienia ze strony jej uczestników, którzy wciągnięci do gry, muszą być czujni nie tylko wobec siebie, ale i wobec tego, co dzieje się wokół.
Ta akcja może przybierać czasami charakter performance, bowiem nie poprzedziły jej żadne poważniejsze próby.
Każdy z uczestników ma jednak pewne pojęcie o tym, co zamierzają wykonywać pozostali. Ważna więc będzie konfrontacja postaw i wyostrzenie własnej świadomości artystycznej.
Wszystkie użyte środki są pełnoprawne, więc działanie jednego nie jest dopełnieniem innego. Pojedyncza aktywność ma być rodzajem wehikułu myślowego przekazu.
Widzowie będą świadkami, ale mogą stać się także uczestnikami całego wydarzenia.
Z grubsza tylko przygotowany scenariusz może w jakiejś chwili zostać zmieniony albo przerwany.
Nie wiemy, czy tak się stanie, ale zapraszamy Państwa do udziału.
•
Muzyka dla mnie wynika wprost z naturalnej wewnętrznej potrzeby wypowiedzenia się poprzez budowanie nastroju, który jest integralną a zarazem ostateczną fazą powstawania dzieła. Inspiracje czerpię z najprostszych aspektów życia, czując jedność z materią żywą jaką jest natura. Przeżywanie doznań niesie z sobą potencjał chwili, momentu, pozwalając zbliżyć się choć odrobinę do czystej formy, genialnej prostoty kompozycji. Siłą tego potencjału ożywiam dźwięki, które dalej żyją własnym życiem unosząc się gdzieś w przestrzeni wolnej interpretacji osobistego tematu.
Jaroslaw Misiewicz
•
The idea for this particular performance is for the performer to hold their rhythm after having found their own - an opportunity for self-discovery to take place and for the work to take a life of it's own. Action strikes only when nuance occurs. The idea is to dull the senses in a pleasant and fun way and to then reawaken. It's up to the audience to register the nuance which we hope we will supply. I remember an old lady telling me once that the best plays were the ones in which she fell asleep and now I understand. I don't want to participate as an audience I want to be lulled and then for my own experience to give me intelligence. In the performance it may be a single moment that remains to the senses - and after all what do you remember from your younger years? I only the good moments. Time moves on memory dies and resurrects itself so why fill it with too much rubbish.
Anna Petrie
W 1996 roku, w rejonie górniczym na południe od Berlina, prawicowa i lewicowa młodzież stworzyła wspólny projekt.
Christian Weber, pastor niemieckiego kościoła protestanckiego, mieszka i pracuje w Greifenhain. To mała wioska na południe od Cottbus, licząca około 300 mieszkańców.
W swojej działalności zmierza do łączenia wyobcowanych grup społecznych i prowadzi z nimi dyskusje na tematy rasizmu, Holocaustu, historii Niemiec i obecnych problemów politycznych kraju. W swojej pracy nigdy nie zajmował stanowiska neutralnego. Wyznaczył sobie za cel przekonać prawicowo zorientowaną młodzież do tolerancji, obrazu Niemiec demokratycznych i otwartych, co stanowi jedyną drogę do pomyślnej i bezpiecznej przyszłości.
W październiku 1998 roku fotograf Torsten Lüders, student wydziału operatorskiego znanej szkoły filmowej w Poczdamie-Babelsbergu, przyłączył się do Christiana Webera i rozpoczął dokumentację dwóch grup młodzieży. Efektem ich wspólnych działań jest obecna wystawa.
W maju 1999 niemiecki magazyn Der Spiegel opublikował artykuł o tym projekcie. Dzięki temu grupa młodych dziennikarzy z Izraela przybyła do Greifenhain, żeby spotkać się z młodymi ludźmi obu stron. Po części oficjalnej niektórzy z dziennikarzy spotkali się z grupą czekających prawicowych ekstremistów, skinheadów. W czasie dyskusji ekstremiści zaprzeczyli jakoby Holocaust miał miejsce. Wyrazili to przekonanie przed mikrofonami reporterów niemieckich. Całe spotkanie odbywało się w obecności przedstawicieli prasy niemieckiej. Nastąpiły nawet konsekwencje prawne, kiedy to dwóch neonazistów zostało skazanych na 10 miesięcy więzienia za publiczne głoszenie nieprawdy na temat Holocaustu.
Kiedy wydarzenie dobiegło końca, grupa dziennikarzy z Izraela zaproponowała przeniesienie wystawy do Izraela. Powstała więc szansa na sprowokowanie młodzieży izraelskiej do dyskusji na takie tematy jak historia Niemiec, źródła rasizmu, Holocaust, syndrom zbrodniarza, różnice w świadomości społecznej wschodnich i zachodnich Niemiec i strategia walki z neofaszyzmem w Niemczech. Pojawia się też sposobność do dyskusji o syndromie ofiary i kwestii rasizmu i obcych robotników w Izraelu.
Projekt wystawy z 1998 roku zyskał poparcie wielu rządowych i pozarządowych organizacji w Niemczech. Poparcie to wyraziły min. Ministerstwo Kultury w Brandenburgu, Związek Zawodowy Niemiec, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Brandenburgu, pani Almuht Berger. Patronem wystawy w Niemczech był minister oświaty Brandenburga Steffen Reiche.
W Izraelu ideę wystawy i dyskusji poparli min. wydawca prasowy dziennika Yad Va Shem, znany historyk Holocaustu Gideon Greif, dziennikarz i aktor Alex Ansky i dyrektor szkoły dziennikarskiej Koteret Roman Frister.
Forum Fabricum, Łódź, 21.03–30.03.2001
Grupa młodzieży z prawicowego ugrupowania (od 13 do 24 lat) przed frontem ich klubu.
Widok nieczynnej kopalni węgla brunatnego Greifenhan, której zamknięcie w 1995 roku spowodowało największe bezrobocie w regionie...
Bliźniak (19 lat) z lewicowej grupy ze sowim psem na tyłach domu w Neupetershain.
17 letnia dziewczyna z lewicowej grupy na boisku jej szkoły w Calaum, małego miasteczka na północ od Greifenhan.
Dwie pary panków (17 i 18 lat) z lewicowej grupy na farmie w pobliżu Greifenhan.
Dwóch chłopców (18 i 19 lat) z lewicowego ugrupowania w mieszkaniu bliźniaków w Neupetershain.
Grupa prawicowej młodzieży w mieszkaniu bliźniaków, oglądająca video-grę. Na stole palestyńska chusta jednego z bliźniaków, który przynależy do lewicowego ugrupowania i mieszka ze swoim bratem w tym samym pomieszczeniu. W Niemczech palestyńska chusta jest antyfaszystowskim symbolem młodzieży z lewicowych ugrupowań.
Skin z lewicowej grupy (19 lat), związany wcześniej z prawicowym ugrupowaniem w swoim pokoju pełnym pamiątek z drugiej wojny światowej: niemieckimi medalami wojskowymi, "żelaznymi" krzyżami, modelami czołgów.
Dziewczyna z Neupetershain, której fotografia została zrobiona krótko po pobiciu i skopaniu przez 5 mężczyzn z prawicowego ugrupowania z Greifenhan. Od początku była bardzo aktywna w kontrowersyjnej dyskusji pomiędzy prawicowymi i lewicowymi młodzieżowymi ugrupowaniami.
Dwóch chłopców z prawicowego ugrupowania, siedzą na złożonych własnoręcznie motocyklach krosowych. W tle nieczynna koparka kopalniana.
Historia Chinyahwe a dokumentacja
Tancerze Chinyahwe to grupa mężczyzn, którzy w poszukiwaniu pracy wyemigrowali z Malawi i osiedlili się w centrum Zimbabwe, w pobliżu stolicy tego kraju Harare. Pracują na farmach zbierając bawełnę, kukurydzę i tytoń, wynajmowani są także przez tubylców, aby tańczyć na ceremoniach urodzin, ślubach i pogrzebach. Chinyahwe tańczą zwykle przez całą noc, czasami nawet przez kilka dni.
Reprezentują oni duchowe aspekty życia i dlatego cieszą się dużym poważaniem plemienia Mashona, jednego z dwóch głównych plemion Zimbabwe. Zanim tancerze Chinyahwe rozpoczną swój rytuał, przebierają się po kryjomu tak, aby ich prawdziwa tożsamość pozostała nieznana i aby obdarzyć siłą ducha osoby, które będą reprezentować.
Dwoje spośród tancerzy nosi maski spalonych słońcem twarzy z orlimi nosami, inny maskę z ptasich piór, a ostatni z nich przerażającą, trupiobladą maskę z szeroko otwartymi oczami i długimi włosami. Tancerze w maskach stanowią odwzorowanie białych mieszkańców Zimbabwe. Tańce, które filmowałam to taniec płodności, w trakcie, którego „ciężarny” tancerz zarzucał pozostałym białym tancerzom (również mojemu bratu i mnie), że któryś z nich jest ojcem „jej” dziecka, taniec wojny/chaosu, gdzie tancerz ubrany w pióra wiruje, wzbijając tumany kurzu oraz taniec strachu, w którym najwyższy i najbardziej przerażający z tancerzy odgrywa młodą i naiwną białą dziewczynę, prowokując mnie, goniąc wiejskie dzieci i kalekiego chłopca.
Kalekie dziecko, strach i rasizm
Podczas kręcenia filmu pojawiało się coraz więcej nowych elementów, dlatego nie poświęciłam wystarczającej uwagi kalekiemu chłopcu i roli, jaką spełniał w przedstawieniu. Dopiero później stał się on dla mnie postacią kluczową dla zrozumienia całego wydarzenia, dlatego postanowiłam opisać pełnioną przez niego funkcję. Oto kilka z moich wniosków.
Osiem lat temu, kiedy kręciłam film, identyfikowałam się z tym kaleką, jakbym w jakiś sposób czuła się ubezwłasnowolniona, tak jak zakładałam, on musiał się czuć. Kilka lat temu dowiedziałam się, że w tradycji Afryki, kalekie dziecko postrzegane jest jako obdarzone specjalną mocą i później, po rekonstrukcji zachowań uczestników, moje rozumienie problemu stało się bardziej przejrzyste.
Posuwając się dalej pozwolę sobie wyjaśnić, iż według terminologii nietolerancji możliwym jest być jednocześnie rasistą i ofiarą rasizmu. Aby zilustrować ten problem lepiej, opiszę bardziej szczegółowo ostatni taniec, "taniec strachu". W nim, bowiem doszło do tego, iż musiałam zderzyć się z moim rasizmem, którego byłam uczona w ciągu 16 lat mojego życia w Afryce. Wcześniej wprawdzie klęczałam koło "naiwnej białej dziewczyny", pełna respektu, podziwiając „jej” siłę i „jej” urodę, lecz obawiałam się jakiegokolwiek z „nią” kontaktu. Poprzez tę wymianę, lub raczej jej brak, uświadomiłam sobie coś dla mnie niezwykle istotnego: dzięki naszej wspólnej historii tancerz stworzył sytuację groteskową, ale i w pewnym sensie zatrważającą, której nie mogłam uniknąć. Bałam się tego murzyna, ale spoglądałam przecież w moją własną białą twarz. Byłam rasistką i ofiarą rasizmu zarazem. Potrzeba było zarówno wspaniałej wielkoduszności owego tancerza, instynktownej mądrości, jak i gotowości kalekiego dziecka do uczestnictwa w grze, aby uświadomić mi, jak może objawiać się strach przed rasizmem.
Uciekając od mojego rasistowskiego lęku przed "odmiennym", przerzuciłam go z kolei na kalekiego chłopca. W ostatnim tańcu tancerz ciągle pojawiał się przede mną, zapraszając do podejścia do "niej". Bałam się, tak wiec "ona" przeniosła swój strach na dzieci i chłopca, skacząc w jego kierunku i próbując go złapać. Powtarzało się to kilka razy, gdyż „ona” wracała, pokazując mi w końcu, że tak, jak żadna energia, strach nie umiera, lecz jedynie zmienia swoją formę, drzemie lub przemieszcza się, emanuje, ale także niszczy wiedzę i doświadczenia. Wiedzę i doświadczenie, które mogłabym zdobyć, gdybym nie odczuwała wtedy rasizmu.
Wydaje mi się, że przedstawienie to pozbawione masek nie wywołałoby takiego samego efektu. To było fascynujące zjawisko, prawdziwa manifestacja białej rasy (nie tylko białej twarzy), pięknie odegrane; tworząc i wzbudzając strach, oszołomiło nas. Tancerz uświadomił nam, że biały kolor i spojrzenie białej twarzy mogą naprawdę być przerażające oraz że spuścizna rasizmu może trwać jedynie tak długo, jak długo my sami boimy się, bądź unikamy konfrontacji z własnym lękiem. Wydaje mi się, że potrzeba zarówno chęci zrozumienia, jak i odwagi przezwyciężania lęków na tle rasowym, aby doświadczenie okazało się pozytywne. Potrzeba także pewnego rodzaju odwagi, aby inteligentnie i wrażliwie przekazywać lęk pochodzący od osób pozbawionych tolerancji z powrotem do nich tak, aby również mogli nas zrozumieć. Chcę jeszcze dodać, iż kaleki chłopiec był nie tylko ofiarą, lecz także aktywnym uczestnikiem wydarzenia. Przyglądając się bliżej instalacji na dwóch monitorach widzimy, że chłopiec także tańczy niosąc kawałki tkanin podkreślające ruchy Tancerzy Chinyahwe.
Forum Fabricum, Łódź, 21.03.2001
Zajmując się instalacją lub obiektem, odnoszę się do sytuacji już istniejących i zastanych. Korzystam z faktów jakimi są: przestrzeń, przedmiot, słowo. Manipuluję w obrębie znaczeń, form, funkcji oraz pewnych stałych i stereotypów myślowych dotyczących danego problemu. Poprzez odwrócenie sytuacji, zobaczenie jej wspak, zmianę pozycji codziennego oglądu, poprzez wytrącenie logiki z systemu poprawnych układów, znaczeń, dążę do stanu, w którym brak odniesień czy konsekwencji, sprowadzałby tak zwaną znajomość danego przedmiotu do zera lub zmieniałby ją, otwierając jednocześnie możliwość na ponowne poznanie. Chcąc pokazać pewne luki myślowe, czy prowokując nowy ogląd podejmowanego problemu, przy jednoczesnym korzystaniu z sytuacji zastanych i już istniejących, często posługuję się formą irracjonalną, formą groteski czy kpiny, Równie często jednak zdarza się, że sytuacja pozornej oczywistości, czy pozornej logiczności zastanej przestrzeni lub przedmiotu, wobec których chcę pracować, zaskakuje mnie na tyle, że staję wobec niej bezsilna. Wówczas posługuję się bardzo prostymi i właśnie logicznymi układami, przedmiotami, myślami, być może po to, aby je zrównoważyć. W konsekwencji jednak zastawione ze sobą elementy, czy zbór elementów, wpływają na siebie i wzajemnie się zmieniają, doprowadzając do pytań o to, co jest czym - przed i po zaistnieniu jako całość. Pytań o znaczenie i funkcje. Wypadkową tego jest pewna nowa rzeczywistość. Na ile zrozumiała, to zależy od tego, czy zrozumiałą w jakikolwiek sposób, można nazwać rzeczywistość, w której żyjemy.
Anna Klimczak
Autorka instalacji, a właściwie aranżacji przestrzennej w galerii, Anna Klimczak przygotowała ją dla potrzeb konkretnego wnętrza. Przyjechała do Łodzi z Koszalina z odmienną koncepcją, ale charakter pomieszczeń Galerii Wschodniej sprowokował nowe rozwiązania. Dwa pokoje wykorzystała jako miejsce funkcjonowania dwu barw znamiennych dla naszej polskiej tożsamości - bieli i czerwieni. Oddziaływanie kolorów uzyskała poprzez przysłonięcie dużych tafli okien na Wschodniej kolorową materią. Tak więc w czerwonym pokoju czerwone jest w rzeczywistości jedynie światło sączące się przez okno. A odnosimy wrażenie jakby wszystko przybrało ten kolor. Przejście pomiędzy pomieszczeniami zamieniła w obrotowe drzwi z białych i czerwonych pasów materiału. Można więc przekręcić je, by pomieszać trochę wyjściowe kolory pomieszczeń. Autorka mówi, że koncepcja dwu kolorów jest czysto formalna, że nie niesie w sobie żadnych znaczeń. Treść kryje się w ulotkach (białych i czerwonych), które znaleźć możemy w obu pomieszczeniach.
Nie sądzę, żeby tak było. W białym – czystym i niewinnym (taki kod każdy z nas nosi w sobie) pokoju ulotki to aktualne oferty sprzedaży mieszkań. Pomiędzy nimi znaleźć można ogłoszenie prezentujące mieszkanie autorki. W czerwonym – dzikim, ale i kryjącym jakieś niebezpieczeństwo, zapowiadającym zło (znów oczywiste skojarzenia) umieściła oferty agencji towarzyskich. Zastosowane kolory nie tylko odpowiadają kojarzonym z nimi treściom, ale wręcz je uwypuklają. Klamrą spinającą tę dwutorowość treści jest graficzny znak „Teraz Polska” i kojarzące się z nim przesłanie. Pola bieli i czerwieni oddziela w nim falująca linia, którą tutaj zastąpiły obrotowe drzwi. W pozytywną symbolikę znaku Ania wpisała jednak drażniącą niepoprawne umysły walkę. Bój tego, co prawe i ważne z tym, co niecne i niechciane.
I tylko falujące kolorowe wrota drwią sobie z tych nie do końca rzeczywistych podziałów. Powodują także przenikanie się obu światów. Nie ma 100% bieli i 100% czerwieni. Jest tylko odwieczne współistnienie barw, prawd, światów. Można skulić się w białym kącie, ale i tak, co jakiś czas, ktoś wniesie tam odrobinę czerwieni. Można pogrążyć się w ogniu, ale nie da się uciec przed oświecającą bielą. Sens życia leży w znalezieniu harmonii pomiędzy tym, co dobre i tym, co złe.
Magdalena Bojarska AKTIVIST
ZUZANNA NIESPOR – DZIAŁANIA W OBRĘBIE NOWYCH MEDIÓW – WIDEO, INSTALACJA, PERFORMANCE..
ZAJMUJĘ SIĘ OD PEWNEGO CZASU GŁÓWNIE PERFORMANCE.
KAMERA ROZBRAJA MOJĄ STATYKĘ, PASYWNOŚĆ – LUBIĘ ZAMIENIAĆ SIĘ Z NIĄ ROLAMI.
BROŃ DOSKONAŁA?
DOSKONAŁY PRZYJACIEL – CZASEM JEST MOIM WROGIEM
PERFORMANCE – SZUKA DLA SIEBIE MIEJSCA, POWSTAJE W NAJMNIEJ OCZEKIWANYM MOMENCIE, W TŁUMIE I W IZOLACJI, JEST REAKCJĄ, INTELEKTUALNĄ ROZGRYWKĄ, ZNA TYLKO TU I TERAZ, TO KONTAKT Z SOBA, I Z ODBIORCĄ, ODBIÓR, REAKCJA, PRZEDOBRZENIE, ZATRZYMANIE, FOKUS, MANIPULACJA, WYCINEK ŻYCIA.
Nakładanie się i nawarstwienie sensów, daje początek tworzeniu nowej przestrzeni wyrazu.
W dalszej refleksji nałożenie to, translokuje nasze postrzeganie, wybija i przekłada w inną przestrzeń.
Dlatego zatrzymuje moment, zatrzymuje naturalny bieg, jest to przechwycenie, spowolnienie.
Zagęszczam, ładuję, pomnażam odniesienia.
Dzianie się - przetaczam według całkiem nowej ekonomii.
Nawiązuję do konwencji i norm odnoszących się do rzeczywistości - gram z nią.
Z rzeczywistości wycinam fragment, to prefabrykat, obrabiam go, multiplikuję, koduję.
Używam już stworzonego, wykorzystuję.
Podłączam się do wyimaginowanego systemu.
Imaginacja.
Możliwe, że kpię... Przedobrzenie aż do wyczerpania.
ZAKAZ WSTĘPU
system
sieć zna pragnienia
możliwość posiadania
wszystkiego czego chce
dostosowanie do naszego życia
bycie tysiącem historii
jeśli tylko zechce
zamknięcie w systemie
ustalone reguły
przyzwolenie powszechne
zamknięta rzeczywistość odkształcona
uwodzicielski obraz
milczący obraz
nakładanie się języków
nakładanie się komunikatów
przekaz pozbawiony szczelin
wir cyfrowej plątaniny znaków
wchłonięcie wszystkiego
zniknięcie wszystkiego w systemie kodów
informacja przebiega przez setki łącz
transmisja wprost do umysłu
zatracenie stabilności
względność czasu
przestrzeni
prawdy
pozorność totalnej dostępności
wszędzie można być
każdym można być
każdy chce być taki jak inny
ponowne stawanie się tym kim się jest
pokolenie poinstruowane
instrukcja w instrukcji
permanentny regres świadomości
znużenie w obcych wizjach
anonimowa masa szklanej powierzchni
odbiór obrazów pozornych
system w systemie
kod w kodzie
mnożenie kodów
dostęp zamknięty
przekaz zaszyfrowany
przefiltrowanie
fragmentaryzacja przepływu
tysiące kodów
zamknięcie tysiąca światów
ułomny przekaz z terytoriów niedostępnych
kod
system sygnałów
przekaz zakłócony
nieprzepuszczalność
hermetyczność
uniemożliwienie
wchłonięcie wszystkiego
wszystko można mieć
cyfrowy dwuwymiar
strzępy nierozpoznawalne
światło
ruch
głos
totalne zawłaszczenie
jesteś w niej tylko pozornie
żyje poza tobą
ma własną historię
Zuzanna Niespor
Ślad to coś, co w nas pozostaje, odciska się w naszej świadomości i nas kształtuje. Ale ślad to także coś, co my pozostawiamy po sobie.
Jest wiele takich miejsc, w których byliśmy i które wywarły na nas silne wrażenie – widok z okna, układ kostki brukowej, ciągi ulic, pejzaż sięgający aż po horyzont - to wszystko, co rejestruje nasz umysł i co czasem układa się w pewien abstrakcyjny, ale czytelny obraz, zbudowany z wielu nałożonych na siebie skojarzeń będących rejestracją semiotycznych obrazów, z których każdy posiada pewne znaczenie. Znaczenie takie samo dla wszystkich, a jednak pełne niuansów stanowiących o różnorodności postrzegania i rozumienia. Obrazy – znaki, obrazy – ślady, które przywodzą na myśl jakąś przestrzeń przesyconą indywidualną atmosferą, mającą jakiś specyficzny charakter, piękno i oryginalność.
Przestrzeń, w której nasza wyobraźnia i percepcja prowokują do tworzenia nowych rzeczy.
Ślady swojej osobowości pozostawiają w nas także spotykani ludzie. Jakieś słowo, myśl, idea, która – przetwarzana w umyśle – ewoluuje i otwiera przed nami drzwi do tej pory zamknięte.
Śladem są obrazy, które tworzę. Są odzwierciedleniem moich myśli i wyobrażeń, mojej osobowości.
Magdalena Świątczak
26.05.2001
Instrukcja dla śpiewaków:
Dźwięk wydobywa się tworząc w myśli ścianę od czoła do serca w kierunku kręgosłupa i potylicy. Dźwięk idzie z serca, nie z gardła, szczęka luźna, podniebienie dziesięć centymetrów nad głową. Mniej więcej tak należy wyobrażać sobie swoje ciało śpiewając, aby osiągnąć tzw. czystość i wysokość dźwięku. Wtedy głos wyzwala się „sam” używając materii, którą jest ciało śpiewaka jak instrumentu, pudła rezonansowego z wbudowanym mózgiem.
Ta fizyczna bierność pozwala dotknąć pierwotnej prostoty istnienia i prawie zwierzęcej ekspresji emocjonalnej. Reszta scenariusza w performance to robota dla intelektu i zmysłu syntezy.
Sylwia Górak
VIDEOKOLIZJE powoduje mechaniczny operator. Uderza losowo w napotkane przeszkody (ludzi, zwierzęta, przeszkody). W rezultacie zostaje nam obiektywny zapis video jako świadek różnych zdarzeń często trudnych do zdefiniowania ludzką miarą.
www.robakowski.eu
Chciałam spotkać się z kilkoma osobami oddalonymi w czasie lub w przestrzeni.
Kiedy o tym opowiedziałam okazało się, że nie tylko ja czuję taką potrzebę.
Stąd tyle osób z różnych czasów, różnych stron świata, różnych kręgów.
Starałam się stworzyć wspólną przestrzeń spotkania – my, tym razem, pijemy wino, oni mają wybór i stosowne naczynia – papierowe czary i antałki, równie szlachetne jak ceramika, a bliższe cieniom.
Obraz intymny – maj 5, 2001
Cadmium Yellow Deep oil on canvas
65 cm x 46 cm
Obraz intymny – maj 2, 2001
Nickel Titan Yellow Light oil on canvas
65 cm x 46 cm
Kapituła:
Krystyna Krygier
Natalia LL
Stanisław Fijałkowski
Stefan Gierowski
Józef Robakowski
z początkowym udziałem zmarłej niedawno
Niki Strzemińskiej, córki Katarzyny Kobro
i Władysława Strzemińskiego
Laureat:
Zbigniew Dłubak
culture.pl/pl/tworca/zbigniew-dlubak
Zbigniew Dłubak urodził się w 1921 r. w Radomsku.
Malarz, fotograf oraz teoretyk sztuki.
Tuż przed wojną i w czasie okupacji we własnym zakresie studiował zagadnienia twórczości artystycznej, rysował i malował. Członek Związku Polskich Artystów Plastyków in Związku Polskich Artystów Fotografików. Brał udział w pracach Klubu Młodych Artystów i Naukowców (1947 1949 w Warszawie). Od 1953 do 1972 r. był redaktorem naczelnym miesięcznika „Fotografia”. Współzałożyciel i członek „Grupy 55” (do której należeli m.in. Marian Bogusz, Kajetan Sosnowski, Andrzej Zaborowski). W 1970 r. wraz z Natalią LL, Andrzejem Lachowiczem i Antonim Dzieduszyckim założył „Galerię Permafo” we Wrocławiu. W latach 1966-1975 wykładał w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej oraz Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (obecnie ASP) w Łodzi. W 1972 r. otrzymał Stypendium Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku. Był inicjatorem „Seminarium Warszawskiego” grupy młodych artystów pracujących nad teorią sztuki (1975-1982). Współpracował z licznymi galeriami: Krzywe Koło, Foksal, Współczesna i Remont w Warszawie, Permafo i Foto-Medium-Art we Wrocławiu, Znak w Białymstoku i Labirynt w Lublinie. Wygłaszał liczne odczyty na temat teorii sztuki i fotografii. Brał udział w około stu wystawach zbiorowych i około pięćdziesięciu indywidualnych.
Był współautorem dwóch niezmiernie ważnych wystaw fotograficznych „Wystawa Fotografii Subiektywnej” w 1968 r. oraz „Fotografowie poszukujący” w 1971r.
Jego prace znajdują się w licznych muzeach i kolekcjach sztuki w kraju i za granicą. Mieszka i pracuje w Warszawie i w Meudon we Francji.
W całej swojej twórczości dąży do sztuki intelektualnej. Według niego praca artystyczna to badanie sztuki, a nie utrwalanie wrażeń zmysłowych. W wypowiedziach teoretycznych porusza kwestie semiotyki, m.in. tzw. „znaku pustego”, który wypełnia się znaczeniem „w procesie tworzenia się idei artystycznych”. Poszukuje źródłowości znaczeń w sztuce. Interesuje go także ruchomość znaczeń symbolicznych w stosunku do przedmiotu (przedmioty istnieją same w sobie, to my obdarzamy je wartością symbolu). Dociekania na temat związków pomiędzy rzeczywistością a jej odwzorowaniem.
Alicja Cichowicz
od lewej: Natalia LL, Zbigniew Dłubak, Józef Robakowski,
Krzysztof Bieńkowski, Stanisław Fijałkowski
od lewej: Elżbieta Janicka, Józef Robakowski, Zbigniew Dłubak, Krzysztof Bieńkowski, Dariusz Bieńkowski, Jerzy Grzegorski
Jerzy Grzegorski
W Galerii Wschodniej Bożenna Biskupska prezentuje trzy prace, a raczej impresje na motywie kafli pokrytych hieroglificznym zapisem znaków, w trzech różnych „stanach medialnych”. W swojej drodze twórczej artystka odeszła już dość daleko od początkowych fascynacji figuracją oraz od emocjonalnego, ekspresyjnego sposobu obrazowania. Coprawda uproszczona figura ludzka obecna w schematycznych przedstawieniach nadal odwołuje się do postaci Jednonogiego (1987), ale jej funkcja w strukturze dzieła daleka jest od ekspresji czy analizy kondycji ludzkiej.
„Upakowanie” (1999) to kolejny już etap nie tylko kondensowania formy, ale również próba przejścia dzieła w inne stany medialne.
B. Biskupska należy do pokolenia, które debiutowało w końcowej fazie post-awangardy. Tak, jak jej rówieśnicy będąc wychowanką wielkich osobowości awangardy, tworzy na styku dwóch diametralnie różnych epok: modernizmu i jego schyłku oraz nowej epoki multimediów, określanej mianem cyberkultury czy społeczeństwa informacyjnego. Kody sztuki i przekaz artystyczny w tych, wcale już chyba nie tak nowych, warunkach, narzuca pewne ograniczenia tradycyjnym formom wyrazu i rodzajom sztuki, jak rzeźba czy malarstwo.
Przekraczanie tradycyjnych możliwości malarstwa widzimy w pracach Biskupskiej już w „Wytyczaniu obrazu” (1995), w którym artystka minimalizuje pozostawiane przez siebie znaki do śladu ruchu ręki, odcisku, gestu. Procesualność tworzenia i istnienia dzieła jako samodzielnej jednostki ontycznej, „zapisuje” na światłoczułej folii i kasecie video. Istota nowego medium wydaje się z pozoru nie ingerować w ontykę „dzieła pierwotnego”. Obiekty betonowych tablic/kafli z hieroglificznym zapisem znaków, narzucają swój ciężar i pierwotną ekspresję lekkim i ulotnym własnym odbiciom na światłoczułej folii. 343 obrazy betonowych kafli zapisane na diapozytywowej kliszy fotograficznej zostały zamknięte w metalowej klatce. Pomimo zachowania konstrukcji rzeźby - obiektu trójwymiarowego, zabieg zmiany medium skutkuje przekroczeniem a nawet negacją dotychczasowych stanów istnienia jej dzieła.
Ta niezwykle interesująca gra formalna rozgrywa się, jak cała twórczość Biskupskiej, między iluzją płaszczyzny a realnością przestrzeni, w tym również przestrzeni telematycznej. Semantyczny obszar języka jej sztuki zamyka się pomiędzy realnym kształtem a śladem gestu i rytmicznie powtarzanym znakiem.
W Galerii Wschodniej współistnieją rytmy pisma zapisane na betonowych kaflach (19 kafli), obrazy 343 kafli „upakowanych” w postaci obrazu fotograficznego w monumentalnej, metalowej „klatce" i 343 portrety tych kafli w zapisie video. Rytmicznie co 3 sekundy na monitorze pojawia się obraz jednego kafla. Tak, jak w przypadku kolekcji betonowych kafli sfotografowanych i „zamkniętych” w ramy przestrzennej konstrukcji, kolejność pojawiających się obrazów ma znaczenie, również moduł znaków pokrywających powierzchnię kafla 7x7x7 ma swój symboliczno-magiczny wymiar.
Wystawa w Galerii Wschodniej potwierdza, że B. Biskupska stworzyła swój autonomiczny świat, w którym przywiązanie do traktowania obiektu sztuki w kategoriach wartości awangardy nie zamyka możliwości eksperymentowania w przestrzeniach nowej formuły „cyberkultury”, bez konieczności rezygnacji z tych wartości. Istotą jej dzieła są, bowiem formalne i strukturalne aspekty trwania bytów sztuki w przestrzeni realnej lub niby-realnej, jako swoista konsekwencja analizowanego uprzednio egzystencjalnie czasu, ulotności i trwania zarówno człowieka, jak i obiektów sztuki.
Elżbieta Kościelak
Built with
Landing Page Creator